poniedziałek, 14 kwietnia 2014


Chcę wiedzieć mniej


 Sto razy przymierzałem się do wpisu na temat mediów. Od dawna na celowniku mam programy informacyjne. Przede wszystkim główne, telewizyjne wydania, gdzie selekcja tematów powinna być szczególnie staranna, gdzie najlepsi dziennikarze powinni, bo ja wiem, może przesadzam – powinni otwierać okno na świat?
 Notatki mnożyły się, pęczniały. Ciasto wciąż rosło. Wylewało się z foremki. A foremka, jak to na blogu, nie może być zbyt obszerna.
 Kupiłem grudniowy numer Odry. Zachęciła mnie Marta Perchuć-Burzyńska, kartkując czasopismo na antenie TVP Kultura (też medium, ale jednak inne, zupełnie inne). Kupowałem z chętką szczególną na artykuł Tomasza Kozłowskiego Ultracharyzma i wnerwo-newsy.
 Zapisków przybywa, myśli, spostrzeżeń przybywa. Niby czym więcej, tym lepiej, ale oczyma wyobraźni widzę, jak tekst rozprzestrzenia się na stronie Internetowej. Zalewa ją. Przykrywa. Wydostaje się poza jeden skromny adres. Opanowuje całą sieć. Dzwoni do mnie prezes Internetu. Dzwonią do mnie służby specjalne rozmaitych państw (tyle że już nie telefonicznie, a do drzwi dzwonią, z groźbą oczywistą, że jak na dzwonienie nie zareaguję, to kolbami w drzwi załomocą). W końcu elaborat pokonuje granice ekranu komputerowego, komputera w ogóle. Tyje i tyje. No i co najgorsze – nikt go nie czyta.
 I dlatego podjąłem męską, kobiecą decyzję. Trzeba się zmitygować. Wynurzenia własne oraz refleksje przytaczane na temat mediów informacyjnych (a w istocie rozrywkowych, a właściwie maszynek do robienia oglądalności, tj. pieniędzy) muszę pokroić na plasterki. Na małych gustownych talerzykach podawać. Nie mówię, że od razu na talerzykach Rosenthala jak truskawki w Milanówku. Ale muszą być rozmiarów skromnych.
 Pierwszy plasterek. Na dobry początek, zgodnie ze szkołą Websterowską, cytat. Wypowie się Edward Bond, wybitny brytyjski dramatopisarz:
Telewizja zajmuje się samymi zdarzeniami, nie ich znaczeniem. „Kulturą” zajmuje się tylko wtedy, gdy można ją przekształcić w miałki produkt konsumpcyjny.