Abchazji ligowa-ill kichania lajkonik
Jak wiadomo telefon komórkowy ma zdolności
telepatyczne. Na każdym klawiszu znajdują się trzy kolejne litery. Można
skorzystać z trybu, który zgaduje, co chcemy napisać. Wciskamy np. JKL, DEF,
PQRS, ABC. Aparat już wie, że chodziło nam o słowo „jeść”, chociaż ja nie
myślałem o żadnym słowie. Czy może tylko myślałem, że nie myślałem?
Ugodowy i niezarozumiały aparat proponuje
także inne słowa, o które mogło nam chodzić. Drugie na liście to słowo:
„lesbijek” (dobrze, że nie ograniczył się do pierwszych czterech liter). Dwa
ostatnie to „zjeść” i „jest”.
Wychodzi na to, że odwieczny dylemat „mieć czy
być” należy zastąpić „jeść czy być”. Zagwozdkę pomocny aparacik rozsupłał już
za nas. Nie trzeba pisać traktatu. Odpowiedź prawidłowa – jeść!
Niektóre zgadywanki zaskakują (bardziej niż
„lesbijki”, bo „lesbijki” to przecież bardzo przydatne słowo w konwersacji).
Np. gdy chcemy uzyskać „sms”, telefon zgaduje, że na myśl przyszedł nam „por”.
Taki tradycjonalista-jarosz. Niezbyt często proponuje nam (to znaczy my jemu
najpierw, a on nam potem, to już jest tylko jakby odtwarzanie propozycji)
czasowniki w drugiej osobie. Bo po co nam w korespondencji formy „przyjdź,
pójdziesz, zjesz, będziesz, czytasz, słuchasz”?
Jak głupio brzmiałby sms: „Co teraz czytasz?”.
Poproszony o przesłanie sms-a o dowolnej
treści (sprawdzenie techniczne, coś jak „raz, raz, próba mikrofonu”),
skorzystałem z sympatycznego trybu (także może, by raz jeszcze dokonać wglądu
we własną, tajemniczą dla mnie, duszę) i wciskałem chaotycznie klawisze na
ekranie. Powstała wiadomość: Abchazji
ligowa-ill kichania lajkonik.
Tak oto zostałem dadaistą.